rysy
pamiętam krowę łańcuch i kołek
pole pełne kaczeńców
i babę z grabiami
która biegła za mną
a ja uciekałem
dopóki nóg nie zgubiłem
pamiętam drogę z kościoła
nie z samochodu lecz z wysokości moich ciekawych oczu
cmentarz - most - pole
i pełno żmijowców
zrywałem je choć kłuły mnie w dłonie
zauroczony byłem ich niebieskimi kwiatami
jak brylantami
a za polem las
a za lasem słońce gdy zachodziło -
biegłem by je złapać
i nigdy nie mogłem zdążyć - znikało
pamiętam ptysie
na które czekałem cały tydzień
albo i dłużej
ogród w którym kopałem doły większe ode mnie
- ileż wtedy miałem zapału !
pamiętam moich rodziców
jak biegali spieszyli się kłócili się
chyba czasem brali mnie na kolana
(tego nie pamiętam dokładnie)
czytali mi bajki przed snem i całowali ...
——————————
wszystko jest teraz tak dalekie
jak gwiazdy które czasem widzę
niewyraźnie choć jasno -
teraz gdy stoję
i patrzę na las słońce i ludzi
nie widzę już niskiego i świeżego świata dziecka
tylko czasem przykucam
przy moim czteroletnim synu
olśniewa mnie wtedy ten inny świat
jego dźwięki -
świat dorosłych olbrzymów
silnych i poważnych
mijających nas chodnikiem
zauważam niezgrabną dżdżownicę jak zmęczonego węża
małe pająki i mrówki - żołnierzy szukających nieprzyjaciela
kapsle po piwie jak małe miseczki dla misia
wielkie domy - nie do zdobycia
pomrukujące samochody
żarłoczne jak smok na baranka
albo pokonane - śpiące
obgryzane przez rdzę jak przez myszy - -
gdy zawiązuję sznurowadło
słyszę: „tato pobiegaj ze mną”
ktoś chwyta mnie za rękę
pewny że nie ma innego rozwiązania i na pewno potrafię biegać
(ale moje nogi są już długie
i nie nadążają za małym szaleńcem)
a może to wszystko nie jest tak dalekie
trzeba tylko zgiąć kark i kolana
i zdjąć okulary poważności -
człowieka mającego taaaakie problemy
i oglądać świat nie zniekształcony
przez moją mądrość
i moją głupotę
——————————
gdzie ja podziałem tamte moje - zwykłe
okulary bez silnej oprawy ?
nieporysowane
przezroczyste jak spojrzenie dziecka ? - -