skrutynium

Piotr Wojciechowski

skrutynium


 

nadciąga dla mej ziemi
zagłada nieuchronna
gdy kontynenty runą w otchłanie
zniknie ten cały świat
który budził mnie co dzień
gwiazdy ściśnięte grawitacją
wybuchną
jak zduszona pomarańcz
a ja za oknem ujrzę jedyny raz
tą rozszalałą symfonię
końca końców
świata w którym się urodziłem

dziś jeszcze mogę wybierać
powrócić kiedy zbłądzę
wycofać się
zmienić zdanie
i składać zamówienie
na przebaczenie

dziś jeszcze mam szansę
lecz jutro może
limit wyczerpany
zapali czerwone światło

szaleńcy podpalą mój dom
wysadzą drogi
które łączyły nasze miasta
i siłą będą zmuszać
do podeptania świętości
przykładając ostrze do szyi

nadciąga zagłada mego pokoju
zbliża się
krzycząc megafonami
nakazy poddania się
podając zatrutą wodę
rekwirując normalność
wtrącając do lochów
Miłość i Miłosierdzie
skazując nas na lęk
przed bestią
która „rozgościła” się między nami

nadciąga dla mej ziemi
zagłada nieuchronna
gdy zniknie czas
poruszeń serca
wrażliwości łez
bojaźni
i trzeba będzie
oddać depozyt
by być szczęśliwym

ważą się dziś
moje ostateczne decyzje
po których nie będzie następnej
po tej ostatniej umrze czas
umrze nadzieja
i nie będę już musiał w nic wierzyć

już niedługo zawita posłaniec
i już nie będę mógł wrócić do domu
by zabrać cokolwiek

dziś albo nigdy
teraz, nie jutro
wybieram
szukam kierunku
wyprawy życia
na moje wołanie nie odpowie cisza
bo Ktoś mnie kocha
i tylko to się liczy