Colloseum
szczęśliwy, kto zawierzył Bogu, nie dozna zawodu
umieram powoli na oczach widowni
sycą swój wzrok moimi potknięciami
każdy błąd znaczony jest śmiechem pogardy
a sukces - krzykiem i gwizdami
gdy przestępuję próg mego domu
ryzykuję utratę spokoju i odpoczynku-
wchodzę na arenę lwich pretensji
tygrysich sądów, syczących nieżyczliwości
był czas, gdy usilnie chciałem zmienić świat
by na przekór wszystkim
stworzyć miejsce szczęśliwe na ziemi
dziś umieram powoli
nękany przez stróża mych grzechów
kreatora mych upadków i głupich decyzji
lecz z serca nie wypuszczę nadziei
o nowym człowieku i nowym życiu
ostatni bastion świeżego oddechu
reanimującego me serce