samotność nocy

Piotr Wojciechowski

samotność nocy


 

 

nie można spać

bo głowa boli

i wszystko wewnątrz rozedrgane

rzuca się do ucieczki

jak jeleń

 

i można byłoby zniknąć

z dała od myśli

z dała od krzyku cierpień

gdzieś w Andach

gdzie nikt mnie znajdzie

zostawić wszystkich

- przecież Bóg zatroszczy się o nich?-

 

po nocach wracają twarze

mych wrogów najlepszych

- co z nimi się stanie?

jak pójdzie zaskakująca historia

mych dzieci?

tyle istnień które związałeś ze mną

 

a żona

moja mysza i żaba?

ona zna wszystkie moje ścieżki

każde rozdarcie w mym sercu

bez niej nie byłbym tym kim jestem

wysłanniczka Niebios

nie opuści tego miejsca

moje serce jest w jej sercu

uśpione

wybuchnie gdy odejdę

 

o Boże!

ratuj mnie Panie!

nocy tyle przede mną

i choć z ziemią pędzę ja szaleniec

w pogoni za przetrwaniem

to nos mi mówi

że wszystko pójdzie zaskakująco szybko

w złodziejskim procederze

wyważą drzwi

wybiją okna

i wejdą by zabrać wszystko

 

może kiedyś

lecz nie dziś - uda się im ten napad

na mój dom

 

zostanę tu gdzie jestem

do końca rozdając pokarm

który mi dałeś

pięć chlebów i dwie ryby

wystarczy by nakarmić każdego