ostatnia prosta

Piotr Wojciechowski Drukuj E-mail

ostatnia prosta




przede mną brzeg i przystań
zostało dokładnie naście metrów
by zamknąć za sobą przestrzeń
w której zaczęło bić moje serce
gdzie nauczyłem się chodzić i płakać
gdzie uśmiechy były jak fontanny
przy których czułem się bezpiecznie
gdzie nie mogłem zasnąć czuwając
by złapać pierwszy promień słońca
gdzie narodziły się wszystkie moje szalone pomysły
i każda moja porażka

krok do przodu
i przypomniałem sobie dokładnie
jak uciekałem z domu
by rozprostować skrzydła
stworzyć piękno
odkryć tajemnice
zakochać się w niej czarnowłosej
delikatnej i przepięknej
by rzucić się z nią wprzygodę
we dwoje bez żadnych planów
mając za przewodniczkę tylko Miłość
drogą bez drogowskazów
ścieżką w ciemność
pertraktacje
uniesienia
potyczki i wojny
zwycięstwa
przebudzenia rankiem u jej boku
w blasku jej spokojnej twarzy
z lękiem, że stracę wszystko za chwile
w kruchości motyla

i krok do przodu
a za mną historia niepowtarzalna
stwarzania życia
trzymania w dłoniach nowego świata
wtajemniczania w odgłos spadających liści
śpiewu ptaków
zachodów słońca
rycerza walczącego ze smokiem
i w życie którego nie można chwycić za ogon
co miałem dałem nie zatrzymując nic dla siebie
agrzechy których było dużo
dałem choć dać nie chciałem

krok przed siebie
a za mną wspaniałe akty opery Prawdy
która znalazła nas wycieńczonych
z podciętym sercem
w oddechach bólu
z ostatnim płomykiem nadziei
i przyprowadził mnie On do okna
pokazał cudny horyzont skrzących objawień
i powiedział: zrobię to wszystko dla ciebie
dla was i za was
nie bój się
dojdziemy tam
- nie znałem Go
- nie rozumiałem Go
lecz rzuciłem nas na jedna szalę
wkładając stopy w Jego ślady

następny krok i...
za mną lata poznania miejsca
moich tęsknot
moich cierpień i grzechów
przejrzenia oczu -
tyle ludzi których nie widziałem
zajęty sobą
tyle krzywd które wyrządziłem
bez mrugnięcia okiem
tyle piękna które odtrąciłem
nawet z pogardą
tyle okazji zamienionych przewrotnie
w szukanie racji
wijący się w nie mojej skórze
pragnący wyjść ze skorupy prawości
by być prawdziwym
w ogromnym lęku nie wiadomo czego
policzkowany i wyszydzany
lecz nie niewinny
słuszność była po stronie wroga
który okazał się jedynym przyjacielem

i jeszcze krok
a za mną chmury burze i powodzie
podmyte mury miały runąć i runęły
wewnętrzna pustka
brak oparcia
i siwe włosy
strącenie boga z jego tronu
ból milczenie szukanie wyjścia
jak wilk złapany wsidła
wyłem, znosząc to, co sam stworzyłem
bestię w moim sercu
aleprzez to, że On był przy mnie
przetrwałem wszystko
skurczporodu i bólnarodzenia

i w końcu krok następny
a przypominam sobie dzień
gdy spełniły się wszystkieobietnice
i obsypanie klejnotami
pochód do pałacu światła
i podarunki
jeden drugi i następne
każdy piękny świeży i jedyny
rok miodowy
wielkie święto
i zacząłem żyć prawdziwie
codzień przepełniony szczęściem
z perły jaką miałem w ręku
nie mogłem milczeć
nie mogłem spać
bo czas ucieka
- jak zdążyć zanieść ją każdemu?!
jak zdążyć?...

podnoszę nogę by zrobić krok
a za mną tuż podcięta noga
i leży wszystko zatrzymane jak kadr na filmie
i nagle wiem, że to ostatnia jużprosta
i trzeba zebrać siły
nie patrzeć na nic i biec do końca
nie zatrzymując się na chwilę
by w końcu zrobić wszystko
po co zaczęło bić moje serce

już brzeg przede mną
i szelest wody głaszczącej trawę
z daleka widzę jużjak płynie
łódź z imieniem moim
te naście kroków to tylko chwila
nie chciałbym stracić tej okazji
więc ważę kroki by były trafne
i zapachniały wiecznym światłem
i poznam w końcu kim był Ten
który mnie odnalazł