KWANTOWOŚĆ i BEZCZASOWOŚĆ
raj odzyskany
raj odzyskany
jak dać tobie
to co przeżyłem?
jak wejść w twoją skórę
by zrozumieć szczęście twoje??
ty
nie odpowiesz mi
ja tobie
tym bardziej
jak zamknąć tęskne oczy zakochane
w więzieniu wspomnień i opowieści?
a serce rozerwane rozstaniem
wyrazić wyznaniem?
czy można z tobą
zrozumieć się?
przeżyć to samo?
podzielić tą samą wdzięcznością?
wylać łzę
siostrzaną kropla w krople?
to nasze pragnienie
by drugi miał
raj
mojej duszy -
by drugi
wspomógł mnie
w piciu mojego kielicha cierpienia - -
ten niepokój
że chyba sami jesteśmy
z naszym światem:
że nikt nie jest w stanie
znać moją duszę - - -
… i chodzi krok w krok za nami
ten straszny upiór samotności…
- - - -
a jednak …
obietnica będąc wierna
wypełniła się księżycowo
swym blaskiem pełni
oświetlając
każdą ze ścieżek
zawiłości dróg
zrozumienia nas
a jednak
obietnica nie była fikcją
złudnym marzeniem
płaskim frazesem
wysublimowanym kłamstwem
n i e!
a jednak
prawda istnieje
i ma się dobrze
nie zapomniała o nas
choć wydaje się, gdy milczy
że jej nie ma
- - - -
dziś mam znak dla ciebie:
umarli wstają
ślepi widzą
głusi słyszą
i to … nie koniec
wiersz niereligijny
wiersz niereligijny
Ty Mesjaszu
nie mogłeś zrobić inaczej
jak tylko uratować mnie
nie mogłeś obronić się
przed moja przemocą
i nie dać siebie podeptać
Ty Pomazańcu
nie mogłeś zrezygnować z ostatniego miejsca hańby
i nie zająć tronu rzeźbionego Twoją krwią
Ty Miłośniku Życia
wyrzekłeś się tryumfu wybierając bankructwo
by zadławić Śmierć swoim ciałem
przeznaczony do świętości
wybrałeś totalne bankructwo
by pobrudzić się moimi obrzydliwościami
nie potrafiłeś zapomnieć o mnie
więc zostawiłeś wszystko
by zamknąć się w moim namiocie ciała
by być jedno ze mną
jak to możliwe, by odwrócić się
od takiej miłości?!
powiedzieć religijnie: zrób cud, to uwierzę!
i nie zobaczyć troski
z jaka mnie ratujesz!
Tallin
Tallin
dotarłem tam gdzie mój syn:
to -
nic szczególnego
przeplatanie piękna przeszłościa -
to dziś dom dla mojej krwi
pośród wytartych wiatrem sosen
i smutnych twarzy bez przyszłości
rozpoczyna przygodę
dobrowolnego wygnania
wszystko inne!
a ulubione zostawione!
chyba trzeba coś z wiary mieć
by przepasać oczy i pójść tam
gdzie nie chce nikt
co z tego mamy?
jaki zysk?
na ile wyceni nas świat?
uzna nas za bankrutów?
czy zwycięzców?
tak wiele chwil
stopionych w ogniu porażek
bezcenny czas życia
oddany bez wdzięczności
dotarłem tam gdzie mój syn
zobaczyć odbicie moich pragnień
i duma podnosi moje serce
i pomaga mi
nie wycofać swoich kart
z tej rozgrywki
o wieczne życie
dać się znaleźć
dać się znaleźć
nie wiedziałem, kogo szukam?
za czym tęsknię?
i co zrobić?
bo wydawało się
że zapomniał o mnie
cały świat
może dzień za krótki był
a noc za długa
ale wciąż
brakowało mi czasu
by zdążyć przed zachodem
zaspokoić tęsknotę
szukałem
dałem się znaleźć
granica
granica
odkąd spotkałem Chrystusa
wszystko nabrało sensu
a przyjaciółki: śmierć i udręka
nadały smak życiu
i choć spotkałem Go dawno
wciąż nie wiem, kim jest?
i dlaczego tak bardzo
zależy Mu na mnie?
wszystko byłoby proste
lecz trujące pouczenie moralizmu
zabija w nas głos
kochającego grzesznika
tylko Ty możesz znaleźć ścieżkę
i uwolnić
zmęczoną duszę
zwiedzioną fałszywym Chrystusem
szukanie
szukanie
skąd? dokąd?
jak i po co?
czy i dlaczego?
szukam co dzień słowa
które pomoże mi żyć
które może uratuje mnie
tego dnia
ochłodzi moje gorące czoło
i da wytchnienie
bo jak można żyć
psim życiem
i być zadowolonym?
jak można kochać
gdy nie wiem, że żyję
i dlaczego?
czy zobaczę
dzieci moich synów?
posmakuję dobrych owoców
a nie gorzkich jagód?
czy dasz mi zobaczyć
że wszystko miało sens
i że coś
udało się i nie poszło na potępienie?
o matematyce
o matematyce
matematyko życiowa
pochłonęłaś mnie
i patrzyłem na ludzi
przez twą doskonałość
- tak nieludzka -
nie było miejsca u ciebie
na pomyłkę:
nie akceptujesz tych, którzy błądzą
matematyko idealna
uwiodłaś mnie
tym swoim tak tak nie nie
w mówieniu prawdy podobna do Boga
tak obiektywna
że nie miałaś nigdy swojego zdania
matematyko praktyczna
zdeprawowałaś mnie
oszczędna interesowna
szukająca zysku
zgarbiona nad księgami obliczeń
kochanko pieniądza
ja matematyk z wykształcenia
doceniam twoje wielkie zaangażowanie dla nauki
myślę jednak, że mylą się ludzie
nazywając cię królową nauk
bezkonkurencyjna przy tobie
i wobec wszystkich twych krewnych bliskich i dalekich
jest sztuka tracenia i oddawania
a nie przeliczania tego, co się ma
jest sztuka poznania swojej duszy
niż całego arcydzieła naszego ciała
jest sztuka chodzenia po wodzie
niż odkrywania zależności międzygalaktycznych
to sztuka znana głupim tego świata
nieznającym Twierdzenia Pitagorasa
ale Twierdzenie Trójkąta Boga
który wbrew intuicji
ma tylko dwie osie symetrii
przecinające się w sercu
krzyża
naprawdę
naprawdę
zaprawdę, zaprawdę powiadam wam:
to pewne!
wszystkie nasze pieniądze zbutwieją
upadną wypieszczone domy
a wytęsknione samochody
zeżre szarańcza rdza
pamiętajcie!
że mówiłem wam -
życie nasze topnieje
w ogniu przemijania
i nic nie zmieni kierunku biegu
naszych serc
zaprawdę, zaprawdę powiadam wam:
nasze plany to iluzja
o którą toczymy tyle walk tracąc swą krew
nasza młodość trwa moment
a zmarszczone siły odchodzą wypocząć
i nie wrócą
weźcie to sobie do serca!
wydarzy się to wszystko
i nie obejrzycie się
a zwiążą nam ręce
przeprowadzą korytarzem spod trybun
na środek areny
przywiążą do zimnego słupa
rozwiną spisane całe życie
szukając przebłysku kochania
licząc wszystkie łzy skrzywdzonych
naprawdę mówię wam!
uciekajcie od naszej głupoty
przyklejania serca
do świata
idźcie na górę
wąską ścieżką
gdzie niebo jest bliżej
gdzie powietrze czyste
a słońce świeci zawsze
a życie nabiera smaku
jak złodziej
jak złodziej
Ty zawsze nadchodzisz niespodziewanie
i zawsze jestem niegotowy
ale nie zniechęcasz się
i próbujesz następny raz
od rana do wieczora
zmęczony swoimi grzechami
gubię jasność obietnicy -
wołam i przychodzisz
wierny
i choć przechodzisz
przez zamknięte drzwi -
pukasz
i nie zmuszasz mnie do niczego
i mam nadzieję
że jak złodziej okradniesz mnie
z moich planów
sądów
i z codziennego chleba moralizmu
słuszna bezradność
słuszna bezradność
jestem bezradny
bezradny bez granic
gdy słyszę
jak mówią złe o Tobie
przecież wiem
jaki jesteś
jaki byłeś
dla mnie
czy ktoś jeszcze
poznał Ciebie takim?
czy ktoś zna prawdę??
czy to wszystko wydarzyło się???
jestem pewien, że tak
ale ten krzyk żalu
ciągle w tle zabiera chęć do życia
a gołębie nad podwórzem
lecą i nie zdają sobie sprawy
że cierpimy
i że szukamy coś więcej
niż kilka ziaren pszenicy
znaleźć! sens
a raczej: odkryć!
ten w bezczasie Twym przypisany
gdzie załamują się wszystkie prawa fizyki
jestem dziś bezradny
i cierpię
gdy słyszę jęk dusz wielu
krzyk wyrzutu
że zapomniałeś
że bawisz się nami
ze jesteś zły
nie mogę pomóc
ale mogę dać się nawrócić
i w końcu pozwolić
bym tracił życie
kropla za kroplą
malował
czerwony sens istnienia
w ich duszach
koniec świata
koniec świata
zamykają się drzwi
ostatni dzień minął
już więcej słońce nie wzejdzie
ani gwiazdy nie zapalą swoich pochodni
wszystko skończone
już nigdy nie powiemy: jutro
nie będziesz czekać na mnie
ani ja na ciebie
nie potrafisz tego zrozumieć? -
nie szkodzi
ale na pewno, już zaraz
wszystko stanie się jasne
wstrząsający trzask odrzwi
za nami nie został nawet ślad
bo po co, gdy wszystko skończone
i nic nie jest podobne do wczoraj
i nadeszło to na co tak czekaliśmy
plan
plan
i zawsze tak jest -
łzy w samotności
krzyk rzucony w niebo
i jeśli słuszna nadzieja mnie nie opuści
to przywita namnie któregoś poranka
ulga i zadowolenie
że właśnie tak mnie kochałeś
że nie odpuściłeś
by powiódł się misterny Twój plan
ratowania
po sobie
po sobie
coś trzeba zostawić po sobie
na tej ziemi
mówią: napisz książkę, zasadź drzewo, urodź syna
będziesz żył w pamięci innych
mówią i wracają do swoich pieniędzy
obracając w palcach złamany szeląg strachu
co zostawić po sobie?
trzy worki pamiątkowych śmieci?
nieskończony dom oparty o kredyt?
kolekcję skrzywdzonych, odtrąconych i oszukanych
wołających o pomstę do Nieba?
zarośnięty grób?
oddech ulgi "przyjaciół"?
i nie zamknięte najważniejsze sprawy?
i zbliża się chwila
gdy wystawią rachunek ostatni
będzie za późno
by oddać dług
i zostawić po sobie
choć najmniejszy ślad miłości
powiedz słowo
powiedz słowo
co się stanie
kiedy przyjdzie w końcu koniec
słońce zblednie
gwiazdy wszystkie się rozsypią
nasza ziemia popękana
zacznie trząść się już od rana
a ja znowu nie zdążę się spakować
i na kartce
skreślę szybko proste słowa
moja miła
zapomniałem się spakować
tyle życia przepłynęło poprzez palce
wszystko mi się należało
teraz czasu mi brakuje
dzisiaj siedzę
i oglądam zdjęcia z żoną
nasza młodość
jak wariatka wyszła z domu
nasze wojny pochowały się po kątach
cisza w domu dzieci nie ma
został grzechów cały worek
usłyszałem
że zostało mało czasu
wulkan wybuchł
i kometa spadła blisko
jakie wielkie widowisko na arenie
widać wszystko
moich grzechów nie ukryję pod poduszką
zrób ze mną Ty coś
aby mnie odnaleźć
pokaż mi jakieś drzwi
powiedz słowo które mnie uratuje
zrób ze mną Ty coś
bym wszystkiego nie utracił
tak niewiele kochałem
powiedz słowo które mnie uratuje
Antychryst
Antychryst
czasem
z wszystkich stron nadchodzą
otaczają mnie jak wilkołaki
syczą i straszą
grożą pożarciem
zgrzytem zębów rodzą dreszcze
spychają na krawędź przepaści
i wysysają ostatnie żywe krople krwi
czasem
pustka dławi jak złowrogi śmiech
pióra opadają
i gniją przykryte beznadziejnym smutkiem
nieeee!
o nie pozwól mi uwierzyć
mojemu Antychrystowi!
nie daj mi
przekroczyć granicy
skąd nie ma powrotu
szepnij słowo
i naucz mnie chodzić
po wodzie
po płomieniach
po śmierci
pamiątka
pamiątka
przyjechaliśmy
by świętować Twoje urodziny -
wielkie Święto
kilka dni zawirowań
i nadeszła
ta godzina zero
gdy świat powinien zatrzymać się
czekałem
miałem znów nadzieję
(już tyle razy wracałem
z rozczarowaniem)
i cud wydarzył się
po cichu zebrałeś nas
razem wokół stołu
dałeś jedność
na te kilka chwil
koniecznie
trzeba schować
tę pamiątkę do sekretnika
na przyszłe czasy
zwątpień:
czy jesteś?
czy widzisz cierpienie?
czy panujesz na całą moją historią?
dlaczego tak kochasz mnie Boże?
dlaczego tak kochasz mnie Boże?
Ty zawsze miałeś dla mnie dobry plan
Ty nie zmuszałeś mego serca by kochało
i choć roztrwoniłem wiele dobrych lat
wciąż o mnie myślisz, nie przekreślasz mego życia
dlaczego tak kochasz mnie?
wiem, że w tej ucieczce miriadów gwiazd
choć grawitacja mnie spycha w otchłań dna
nie, nie zostawisz mnie – duszy mojej w sieci kłamstw
i przyjdziesz po mnie, gdy zawołam z głębi życia
dlaczego tak kochasz mnie?
wiem, że kiedyś pójdę TAM
gdzie się kończy wszelki czas
wtedy pojmę
jak szeroka, jak głęboka
była miłość Twa
wtedy ujrzę całą Prawdy twarz
wszystko jawne na wskroś będzie tam
miłosierdzie
to jedyne pocieszenie
mego życia
zapach gór
zapach gór
serce moje ciągle tęskni, by odpocząć daleko stąd
wiatr przynosi zapach świerków razem z ciszą z górzystych stron
i widzę już grzbiety pośród chmur
słońce które właśnie strumień głaska rozgrzewając toń
i twoja twarz obok mojej twarzy
i możemy wyznać wszystko nawet krzyczeć, nie usłyszy nikt
dziś za oknem pada śnieg, szybko mrok pod okno przychodzi
a mnie tęskno jest za przestrzenią, która zawsze w doliny schodzi
i widzę już grzbiety pośród chmur
słońce które właśnie strumień głaska rozgrzewając toń
i twoja twarz obok mojej twarzy
i możemy wyznać wszystko nawet krzyczeć, nie usłyszy nikt
wyciągnąłem właśnie zdjęcia, każde lato to wyprawa w góry
uśmiechnięte oczy dzieci, opalone twe usta i policzki
i tęsknię już za grzbietami pośród chmur
słońce które będzie głaskać nasze dłonie tak mocno splecione
i twoja twarz obok mojej twarzy
wraca młodość, która znikła, jakby czas cofnął się
chodź ze mną dziś
przygoda na nas czeka
zdobyć szczyty gór
chodź ze mną – czas ucieka
i widzę już grzbiety pośród chmur
słońce które właśnie strumień głaska rozgrzewając toń
i twoja twarz obok mojej twarzy
i możemy wyznać wszystko nawet krzyczeć, nie usłyszy nikt
co jakiś czas
co jakiś czas
co jakiś czas
ze wszystkich stron
przyciskają mnie do muru i straszą
ale ja nie wyrzeknę się Miłości
tej Miłości, która mnie znalazła
i zaopiekowała
będę śpiewał o niej historie
długie i przejmujące
prawdziwe i czułe
wypiszę jej imię na każdej bramie
i zaczepiał mijanych
by ich również nie ominęło to szczęście
w wielkim świecie w świetle jupiterów
ślepi i zagubieni
uciekamy przed samym sobą
ale ja nie wyrzeknę się Wieczności
która otoczyła mnie płaszczem
pod którym nie ma lęku
Jesteś przepiękna
choć tak niewidoczna
kocham Cię
Ty nigdy mnie nie opuściłaś
co jakiś czas
unosisz mnie ponad chmury
i widzę jak przepiękne było wszystko
to, co mi dałaś
trochę prawdy
trochę prawdy
znów nocą spać nie mogę
zjawiają się ci, których zabiłem
stracili życie
nie wytrzymali napięcia
bo powiedziałem:
za dużo
za mocno
bez miłosierdzia
jak walec jadę przez ten świat!
i zgniatam maluczkich
a gdy potem wracam
by „naprawić coś”
już ich nie ma
a jeśli nawet przetrwali
to gorycz wypaliła im serce -
są wyrzutem mego sumienia
chodzącą zbrodnią
dowodem mego przekleństwa
znów nocą spać nie mogę
i jestem sam
z cierpieniem przynaglenia
by zmienić kierunek
i w końcu zostawić
za sobą
siebie
o Boże!
twój plan
jest dla mnie zagadką
pozwoliłeś by ci WSZYSCY umierali
jeden za drugim
aby
mnie ratować
dlaczego?!
kim jestem?
że tak mnie traktujesz
dlaczego mnie tak kochasz??
czy można siadać do stołu
z Piotrem
który zdradził?
bez żadnych wyrzutów
siąść z nim nad morzem
gdy zachód koloruje wycinankę chmur
i zwierzać mu swe tajemnice?
znów nocą spać nie mogę
bo wylała się we mnie wdzięczność
że mnie ukochałeś
za nic
stęskniona bezsenność
stęskniona bezsenność
chciałbym żebyś nie stracił mnie
- tak łatwo stracić całość w okamgnieniu
Ty mnie, a ja WSZYSTKO
dlatego trzymaj mnie i nie puszczaj
blisko jest śmierć
a ja nie mam obrońcy
mam tylko słabość i bezradność
chciałbym żebyś przeszedł dotykając czule moich ran
dał mi smak sensu wszystek historii
nawlekając na nić korale minionych chwil
jak pamiątki zakochanej
która jeszcze nie wie
że jest kochana
bywają chwile
gdy pragnę wykrzyczeć radość
która płynie zmieszana z moją krwią
i karmi moje nieśmiertelne serce
wtedy wiem
że jeszcze chwila
a będę już zawsze
sensownie kontemplował bezgraniczność Twoją
w bezczasowej i bezprzestrzennej rzeczywistości
święta historia
święta historia
gdyby ojciec, moja matka
nie zakochali się w sobie
moje życie poszłoby inaczej
całkiem
i gdyby nie narodziny moich sióstr
które zajęły uporządkowaną przestrzeń
całkiem inaczej wyglądałby mój świat
i gdyby nie ty
która weszłaś w ten świat
i zakochaniem odwróciłaś
całą moją dotychczasową aksjomatykę
gdyby nie ty
życie i świat
miałby wciąż początek
w punkcie ego
gdyby nie wszystkie grzechy
moja kruchość i bezradność
nie potrzebowałbym
Ciebie
gdyby nie czas
gdyby nie przestrzeń
nie wiedziałbym gdzie i kiedy jestem
gdyby nie noc
gdyby nie dzień
wszystko dawno by się skończyło
gdyby nie On
gdyby nie Bóg
całe moje życie byłoby bez sensu
gdyby nie On
gdyby nie Bóg
nie byłoby mnie
jeszcze dzisiaj mamy szansę
wszystko zacząć od nowa
całe życie poukładać
w świętą historię
wolę jednak wiersze pisać
wolę jednak wiersze pisać
nie wiem czemu piszę wieczorami
i myślę czasem - tracę czas
a jednak jest coś poważnego
by zrezygnować i przejść obojętnie
obok spotkania
jakie miałem
i nie zostawić po nim śladu
niby nic nie wydarzyło się
a jednak nie jest tak samo
jak chwilę wcześniej
a to COŚ jest perłą, którą chcę ochronić
przed zmarszczkami zapomnienia
czemu piszę? czemu?
nie mam zachwyconej publiczności
czekającej następnych odkryć
nikt nie czyta
a aplauz to obcy gość w moim domu
wolę jednak pisać
zasypiam wtedy spokojnie
po spełnionym obowiązku
wstrzymania ziemi
w pogoni za tanim szczęściem
i wyznaniu
że odnalazłem Prawdę
dziś mam walkę
dziś mam walkę
Dariuszowi, żeby mu się udało
spamiętałem tak niewiele
z tego co zrobiłeś dla mnie
nie wahałem się
powalczyć z Tobą
tak kochałeś, że dawałeś się pokonać
i w złudzeniu takich zwycięstw
odchodziłem coraz dalej
dziś mam walkę ostateczną
o wybranie
gdy przygniata mnie historia
osaczają straszne twarze
każde słowo nie ma mocy
a ten świat nie obroni i mnie zdradzi
rozleciało się naczynie
rysa zgorszeń odstraszyła
słabych i najmniejszych
trudno twarz pokazać
bo nie wierzą
czuję oddech mego wroga
i nie mogę spać po nocach
jak wiosenny słowik -
tylko, że nie radość mnie przepełnia
ale boleść
której rana wypełniona jest
czekaniem:
czy nadejdzie pomoc?
jutro wstanę znów mądrzejszy
o te kilka godzin zmagań
z sobą samym
o tę odrobinę cierpień
i rozpalisz Boże, we mnie
znowu wierność
dziś mam walkę ostateczną
i postawić trzeba wszystko
stracić wszystko
nawet wiersze
i tęsknotę
zostać z niczym
w Twoją twarz spoglądać
dożyć wieczność
schodząc w otchłań
i wychodząc potem
jak poprzez ogień
do mojego nieba
męczeństwo
męczeństwo
z nocy w noc przechodzę
a po drodze
karmię światłem
serce moje
by przetrwało
nocną zmorę
zapukają tu do drzwi
i zrywają nas ze snu
aby strachem
karmić szczęście moje
ukraść perły twoje
co z nas pozostanie
gdy odnajdą nas
w kałuży krwi
zlinczowanych
sprawiedliwym prawem?
w męczenników korowodzie
znajdę miejsce swoje
wymodlone
pospolicie odrzucone
jako kara za niewinność
w świecie pełnym zbrodni
zabierz mnie
zabierz mnie
zabierz mnie z tego świata
a ze mną żonę i dzieci i wnuki
nie pozwól nam ukraść sobie szczęścia
i w porę wyprowadź nas
z krętych ścieżek wahań
niech zaświta w naszych duszach
światło spokojnych oczu
pośrodku zaskakującej historii
by nie pękły nam serca
gdy znika zwycięstwo
a upadek ściska wnętrzności
zabierz mnie z tego świata
och zabierz!
i tak muszę stąd odejść
wiem, że masz tam dla mnie
niekończącą się przygodę
przeprowadź mnie łagodnie przez śmierć
bankructwo
bankructwo
znikąd nie widać Ciebie
i nie słychać pocieszenia
a troska stała się wątpliwa -
stopniała
i zmieniła się w łzy
dodają odwagi:
a wnętrzności skręcają serce
zapraszają by czekać:
a myśli tupią kopytami
zwariowanych bestii
wyrasta ciemna pewność
że nic już nie da się uratować
zniszczone wszystko
co można ocalić
spalone, czym można było się cieszyć
przyjdziesz?
czy wytrzymam ten ból bankructwa?
widok zgliszczy i pożogi
mojego życiowego planu?
gdybym
gdybym
gdybym Cię nie spotkał
nie zmieniłbym kierunku
i zaprzepaścił moje całe życie
poszłoby tam, skąd nie ma powrotu
gdybym Cię nie usłyszał
nie uslyszałbym płaczu
skrzywdzonych przeze mnie
ani pukania śmierci do moich drzwi
gdybym nie zobaczył Ciebie
nie zrozumiałbym życia
dlaczego takie, a nie inne
ani dokąd zmierzam
gdybym nie otworzył drzwi
gdy pukałeś
byłbym dzisiaj rozszarpany
i porzucony koło drogi
bez nadziei na miłosierdzie
gdybym Cię nie dotknął
nie poznałbym Ciebie
ani siebie samego
i szukałbym krwi
dla spragnionego egoistycznego seca
rozdarcie na progu świata
rozdarcie na progu świata
już czekają na brzegu
żagle cicho szeleszczą
by wypłynąć
na niekończące się wody
zostawić
niedokończone poematy
klucze na dnie szuflady
niedomknięte odpowiedzi
i ślady porażek ...czy zwycięstw
kto może przeniknąć
sens każdego oddechu?
i wydać słuszny wyrok
czyudało się?
i gdy fale uderzają o burtę
klaszcząc,wtórująnaszym krokom
serce staje przed nieznanym
z lękiem idziemy na przystań
gdzie już czekają na brzegu
za nami echo ściga nas
wątpliwościamiprzyjaciół
wystawia na próbę
wszystko co stworzyliśmy
nacinając wiotki pień
naszego istnienia
światło odbija się
od glazury toni
wyznaczając ciepły ślad
zachęcając, by odbić od brzegu
i rzucić się
w ostatnią przygodę
ekscytującejwieczności
bez powrotu
nadzieja
nadzieja
gdy zakwitną pierwsze drzewa
a kos miłość swoją wyzna nocą
łatwiej będzie cię przytulić
ucałować dawne blizny
i pokazać prawdę
której nikt nie widział
jak to było
co naprawdę chciałem
jaki grzech ukryłem
jak niewiernie wybroniłem się
przed potępieniem twoich oczu
bo gdy wiosna bije w dzwony
wszystkich serc
łatwiej słuchać i wybaczyć
gdy nadzieja rodzi się
nie jest głupia
i pomaga wracać do prostoty
z tobą zacząć nowy dzień
nową chwilę
z wyliczonych wszystkich chwil
aby przeszła do wieczności
biegnąc
biegnąc
z zapartym tchem
na słowo honoru
z wielką nadzieją i ogniem
biegnę
pociągniętyzapachem
słodkich szeptów
i kolorami
wydobytych z mgły
podążam bezustannie
i mijam wielu
i czas przeciągam
na swoją stronę
by mi serwował
świeże niezmącone
wyznania
z zapartym tchem
biegnę
do celu
co by było?
co by było?
co by się stało, gdybym Ciebie nie spotkał?
gdybyśmynigdy nie spojrzeli sobie w oczy
nie podali sobie ręcei wyruszyli w tę przygodę
która zawsze kończy się śmiercią?
co by się wydarzyło, jak poszłyby ścieżki życia?
kogospotkalibyśmy? z kim darlibyśmy koty?
za kim tęsknilibyśmy? kto by czekał na nas
codziennie w drzwiach?
co by było, gdybyśmy minęli się niechcący?
i poszli w wieczność bez żadnych wspólnych zdjęć?
wspólnych kolacji, bez wspólnych dzieci - co było?
kto może nam odkryć tę tajemnicę? kto?
gdyby życie moje było inne
nie byłoby i mnie
nie byłoby Ciebie
nie byłoby świata który dziś znam