Sekret V: Ostatnie Miejsce
Sekret V: Ostatnie Miejsce
Rzym, Rycina przedstawiająca ukrzyżowanego osła, uważaną za wczesne antychrześcijańskie graffito, brzmi: „Alexamenos czci [swojego] boga”
Sekret piąty
Ostatnie Miejsce
„Aż to tej pory i łakniemy i pragniemy i nadzy jesteśmy i policzkowani i nie mamy stałego miejsca. Trudzimy się pracując własnymi rękoma. Gdy jesteśmy zniesławiani, to błogosławiony. Prześladowani, podnosimy się. Zachęcamy, gdy nas obrzucają obelgami. Staliśmy się nieczystościami i odpadkami tego świata aż do tej chwili.”
1 Kor 4,11-13
Powyższe słowo Pawła apostoła jest skandaliczne. Myślę, że wielu je pomija i nie chce się z nim skonfrontować. Jeśli to jest Prawda, to gdzie ją dziś można znaleźć? Gdzie zobaczyć? Gdzie dotknąć?
W pierwszych wiekach, gdy pojawiły się wspólnoty w Rzymie, ich sposób życia, przeżywania rodziny, miłości i śmierci, był tak odmienny, że aż gorszący i skandaliczny. Uważano, że chrześcijanie demoralizują mówiąc o przebaczaniu, kochaniu swych wrogów aż po oddawanie za nich życia, bo przyzwalają wtedy na zło. Traktowano ich, jako słabych i głupich mięczaków, którzy gardzą życiem. Bo jak to możliwe, nie bronić życia, tylko dobrowolnie dawać się rozszarpać przez dzikie zwierzęta na arenie. Roznosiło się przekonanie, że przez nich niszczone są więzy rodzinne. Matki, które idą zginąć na arenę, a zostawiają swe dzieci, to wzgarda rodziny. Mówiono: „To ateiści, bo nie czczą bogów, nie chodzą do świątyń, nie modlą się do nich o pomyślność dla cesarstwa”. Doradcy cesarza doszli do wniosku, że z powodu chrześcijan cesarstwo upada i staje się słabe. Zachowały się do dziś graffiti na murach, które ukazują chrześcijanina jako człowieka z głową osła na krzyżu, jako człowieka słabego i głupiego, którego należy ukrzyżować, by nie psuł i nie zarażał ludzkości chorobliwymi ideami.
Prześladowanie chrześcijan trwa aż do dziś. I nie chodzi to o prześladowanie z powodu powieszonego krzyża w szkole czy utrudnianie kontynuowania pewnych tradycyjnych praktyk. Nie chodzi tu nawet o usuwanie chrześcijańskich znaków z przestrzeni publicznej. Prześladowanie, które jest najpoważniejsze i którego nie przetrwamy bez wiary dojrzałej, zaczyna się tam, gdzie prześladują nas za to, że rodzimy dzieci, że mamy rodzinę, że przebaczamy i że kochamy tych, którzy nas krzywdzą.Represje aż po śmierć za to, że komuś daliśmy rozpoznać miłość Boga i doprowadziliśmy go do relacji z Jezusem Chrystusem. Grozi nam wtedy degradacja w społeczeństwie za to, że nosimy w sobie Życie Wieczne. Aby nadeszło takie prześladowanie muszą pojawić się wybrani, którzy nieustanne noszą w sobie umieranie Jezusa Chrystusa. Nie są oni cierpiętnikami, ale są zadowoleni z życia mimo cierpień. Nie szukają triumfu i szacunku, ale są gotowi stracić wszystko z miłości do Tego, który uratował ich życie.
Niestety, dziś w Kościele, prawie nigdzie, nikt nie przygotowuje ochrzczonych do męczeństwa, do odrzucenia i wzgardzenia, do zajęcia ostatniego miejsca. Nie prowadzi się ludzi do tego, by we w s z y s t k i m byli podobni do Mesjasza. Nie tylko w tym, że się modlił, że czynił cuda albo nauczał. Ale we wszystkim.
Przekazuje się od dziecka obraz chrześcijanina, który jest porządny, uczynny i miły, który chodzi na mszę w niedziele i się spowiada, który ma piękną, ułożoną rodzinę z dobrze wychowanymi dziećmi, który potrafi pracować i dba, żeby mieć ładny dom.
To wszystko nie dowodzi jeszcze tego, że w tym kimś żyje Miłość, która jest gotowa WYRZEC się WSZYSTKIEGO dla Jezusa Chrystusa. Dlaczego dziś z ust ludzie spoza Kościoła nie wyrywa się krzyk: „patrzcie jak oni się kochają!”, gdy patrzą na ochrzczonych? Odpowiedź jest prosta - bo się nie kochają! Żyją koło siebie, pomagają sobie, są grzeczni... Ale gdy ktoś ich okradnie, idą do sądu żądać swego. Gdy ktoś ich oczernia albo pogardza nimi, nie odzywają się i nie wybaczają. Bronią pieniędzy i często wszystko im podporządkowują. Nie znoszą cierpienia w swoim życiu i robią wszystko, żeby zeńusunąć. Dlatego się rozwodzą. Nawet za cenę, że znajdą się poza Kościołem. Dlatego zabijają swoje dzieci w pierwszych miesiącach życia. Nie ukazują dzieciom poprzez swe życie, że Wieczność naprawdę istnieje, ale przekazują materializm praktyczny i drobnomieszczaństwo. Moralizm, a nie Dobrą Nowinę. Klerykalizm, a nie gotowość służenia innym. Dlaczego? Bo nie są w stanie kochać i przebaczać 77 razy na dzień. Bo nikt nie zatroszczył się, by ich doprowadzić do Wiary dojrzałej.
Dzisiaj ludzkość czeka, jak kobieta w bólach przedporodowych, aby narodzili się chrześcijanie, nie z nazwy i praktyk zewnętrznych, ale na tych, którzy są alter Christi. I dlatego Bóg pozwala i wysyła pogan, by atakowali nas, wyśmiewali i kpili. Niestety, wielokrotnie mają oni słuszność. Powinniśmy im dziękować, że mówią nam o tym. Bez względu na to, z jakimi intencjami do nas przychodzą, to przez nich wówczas mówi do nas Bóg.
Zachował się do dziś niezwykły list do Diogeneta, który można zrozumieć wtedy, gdy zrezygnujemy z fałszywej wizji Kosciola. Kościoła, który rządzi, dominuje, triumfuje, który sprawia wrażenie raczej instytucji czy firmy niż żywego Ciała Chrystusa (Ciało Chrystusa musi być podobne we wszystkim do Chrystusa). We wtorek V tygodnia okresu Paschalnego umieszczono to słowo w Liturgii Godzin:
„ Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem, (...) a przecież swoim życiem uzewnętrzniają owe przedziwne, wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą. (...) Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna jest ziemią obcą. Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowonarodzonych. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. Są w ciele, lecz nie żyją według ciała. (...) Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. Dają się poznać i potępić, a skazani na smierć zyskują życie. (...) Wszystkiego im brakuje, a opływają we wszystko. Pogardzają nimi, a oni w tej pogardzie znajdują chwałę. Ubliżają im, a oni błogosławią ich. Obrażają, a oni okazują im szacunek. Czynią wszystkim dobrze, a traktują ich jak zbrodniarzy. Karani, radują się jak ci, co budzą się do życia. (...) Ci, którzy ich prześladują, nie potrafią powiedzieć, jaka jest przyczyna ich nienawiści. Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym w świecie są chrześcijanie. „
[List do Diogeneta, nr 5-6]
Jestem przekonany, że dojdzie do tego, jak prorokował w 1969 roku Joseph Ratzinger, przyszły papież Benedykt XVI, że „z dzisiejszego kryzysu, wyłoni się jutro Kościół, który wiele stracił. (...) Będzie mały i będzie w dużym stopniu musiał zaczynać od nowa. (...) Przy wszystkich tych zmianach Kościół odnajdzie znów swoją istotę w tym, co zawsze było Jego treścią. (...) Stanie się ubogim i uczyni się Kościołem maluczkich. Proces ten będzie trudny,(...) długi i męczący. Ale ze skierowanego do wewnątrz i uproszczonego Kościoła popłynie wielka siła. Albowiem ludzie z całkowicie zaplanowanego świata będą niewyobrażalnie samotni. (...) Odkryją, że mała wspólnota wierzących jest czymś całkowicie nowym.”
Kościół znów stanie się atrakcyjny dla współczesnego człowieka. I jestem pewien że znów rozlegnie się okrzyk - patrzcie, jak oni się miłują!
Rzym
_____________________________________________
Lucjusz powiedział:
Ci chrześcijanie to robactwo
jak choroba psują Rzym
przy nich człowiek głupieje
wydaje się, że nic z życia nie rozumie!
cicho odrzekł Maksymiusz:
nie powstrzymamy tego wiatru
nie zamkniemy, nie przegnamy
jest w nim Coś czego nie rozumiemy
Coś boskiego
i choć dziś czujemy się silni
nie damy rady...
Rzym upada
Rzym powstaje
i znowu
i jeszcze raz
przez wieki -
jesienią nadchodzi czas owoców