Sekret XIII: Święta Historia

Piotr Wojciechowski

 

Zwój Biblii z Qumran, Sanktuarium Zwojów, Jerozolima, Izrael

 

Sekret trzynasty

 

Święta Historia

 

Na to szatan odpowiedział Panu: «Skóra za skórę. Wszystko, co człowiek posiada, odda za swoje życie. Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego kości i ciała. Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył». I rzekł Pan do szatana: «Oto jest w twej mocy. Życie mu tylko zachowaj!» Odszedł szatan sprzed oblicza Pańskiego i obsypał Hioba trądem złośliwym, od palca stopy aż do wierzchu głowy.”

Hi 2,4-7

 

To Pan daje śmierć i życie,

wtrąca do Szeolu i zeń wyprowadza.

Pan uboży i wzbogaca,

poniża i wywyższa. „

1 Sm 2,6-7

 

Szczęśliwa wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel.”

fragm. Exultet

 

Bóg, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby nam wraz z Nim i wszystkiego nie darować”?

Rz 8, 32

 

     Trzeba było wielu lat, abym rozpoznał wszystkie wydarzenia mojego życia jako ciąg śladów miłości Boga. Wymagało to, z mojej strony, porzucenia najpierw myślenia, jakie otrzymywałem blisko 30 lat. Musiałem uznać, że przez tyle czasu myliłem się i że mój sposób przeżywania życia był pogański. Moje wnętrze ukształtowała mentalność mojej rodziny, szkoła, koledzy i przyjaciele, księża i katecheci - ale nikt nie badał i nie weryfikował, co naprawdę kryje się we mnie.

 

     Po kilku latach od rozpoczęcia Drogi, wyraziłem wewnętrzną zgodę przed Bogiem, aby zaczął On kształtować moje wnętrze. W początkowym okresie uważałem, że jestem prawie idealnym chrześcijaninem wymagającym tylko kilku poprawek. Nie słuchałem Słowa Boga jako słowa zbawienia, ratunku od moich wielu grzechów. Słuchałem je raczej jako słowa wiedzy o Bogu. Uważałem, że im więcej wiem, im wykonuję więcej praktyk i dużo się modlę (robiłem wtedy trzy cześci różańca codziennie!), to wtedy muszę mieć dużą wiarę. O, ja biedny! Nie rozumiałem nic! Byłem tak wyalienowany, że nie docierała do mnie żadna korekta z zewnątrz. Myślałem: nie znają mnie, a może są złośliwi itp. Nie mówiłem tego na głos, bo przecież byłem pokorny, a człowiek „pokorny” przyjmuje wszystko i nie walczy o rację. Uważałem, że to ja mam rację i to dawało mi spokój. Stan tragiczny! Ślepy, który chce prowadzić innych ślepych.

 

     Od momentu, gdy zacząłem zakładać, że mogę się mylić, przyszedł proces poznawania mojej historii tak, że równocześnie rosła we mnie wdzięczność, za tak misterną konstrukcję troski Boga wobec mnie. Największym zaskoczeniem było to, że dla chrześcijan nie istnieją wydarzenia złe. Są wydarzenia przyjemne i trudne, ale nie złe. Powoli Kościół zaczął mnie uczyć rozpoznawać Miłość, która stoi za momentami cierpień, upokorzeń, chorób, a nawet grzechów. Zrozumiałem, dlaczego Paweł apostoł mówi, że Krzyż Chrystusa jest zgorszeniem dla ludzi „pobożnych”. Pobożni Go osądzili i zabili. Ja byłem taki sam. A Boga chciałem „używać” (modląc się i robiąc ofiary), by wyrugował krzyż z mego życia. Gorszyłem się, że dobry Bóg pozwala mi cierpieć i grzeszyć, pozwala, by cierpiało tylu ludzi i złorzeczyło Bogu. Ja nie złorzeczyłem, bo „nie wolno złorzeczyć” (gdybym przecież złorzeczył to bym grzeszył). Uciekałem od interpretacji tych faktów, bo bałem się, że będę musiał przyznać rację ludziom spoza Kościoła, że Bóg mnie nie kocha.

 

     „Mędrzec ma oczy w swej głowie, a głupiec chodzi w ciemnościach” – mówi Kohelet (Koh 2,14). Grzegorz z Nyssy, biskup wychodząc z tego tekstu Koheleta, pisze: „Mędrzec ma oczy utkwione w Chrystusa. Jeśli dusza zwraca oczy ku swojej Głowie, którą jest - według słów Pawła apostoła - sam Chrystus, zasługuje na miano szczęśliwej z powodu otrzymanej wówczas bystrości spojrzenia. Patrzy bowiem tam, gdzie nie ma mroków zła. Wielki Apostoł Paweł, i inni jemu podobni, mieli «oczy w głowie», jako też wszyscy, którzy żyją, poruszają się i są w Chrystusie.” (fragment Hom. 5 z «Homilii do Księgi Eklezjastesa»

 

     Bóg daje chrześcijanom «oczy w głowie», którymi widzi to, czego inni nie widzą. Widzi w wydarzeniach coś o wiele więcej niż tylko historię. Bóg pozwolił mi objąć takimi oczyma całe moje życie. Usłyszeć Jego głos. Rozumieć, co mówi do mnie. Czytanie nawet całej Biblii nie da czytającemu jeszcze światła na swoje życie. Ja tego doświadczyłem. Jak ja ślepy, bez «oczu w głowie» mogę pojąć, co mówi do mnie Bóg. Ślepy potrzebuje koło siebie kogoś, kto mu towarzyszy i pomaga interpretować historię w świetle Słowa. Słuchanie utrudnia fakt, że większość z nas chodzi od dziecka do kościoła. Słuchaliśmy Słowa (bez wtajemniczenia) i osłuchaliśmy się z całymi fragmentami i wyłączamy się. Mówimy: „aaa tam, znam to” i odlatujemy rozmyślając nad ważnymi sprawami.

 

     Pamiętam, że każde Słowo słuchałem w kluczu moralizmu - trzeba to robić, a tamtego nie wolno. Czasem, gdy słuchałem, od razu widziałem grzechy ojca, matki, i myślałem, że to Słowo jest dla nich, żeby tylko je usłyszeli. Nie miałem pojęcia, że Słowo może mieć związek z moją historią. Byłem bardzo uważny. Słuchałem z uwagą kazań (wtedy, gdy byłem młody, w mojej parafii prezbiterzy nie mówili jeszcze homilii, tylko kazania), katechety na lekcjach religii. Rodzice mieli w domu cztery ewangelie, listy i apokalipsę. Czasem je czytałem. Nie dawało mi to jednak światła. Bo to, co otrzymywałem przez lata w kościele, ograniczało się do wiedzy.

 

     Bóg, aby nauczyć mnie widzieć moje życie Jego oczyma, zrobił ze mną podobnie jak z ludem na pustyni. Aby uratować ten lud od ciągłego szemrania i buntu, zesłał węże o śmiertelnym jadzie palącym. Ratunek przyniósłwizerunek miedzianego węża na palu. „Jeśli ktoś spojrzy na niego, będzie uratowany” - rzekł Pan wtedy do Mojżesza. Pamiętam, jak byłem z żoną w Mediolanie w starożytnym kościele świętego Ambrożego. W centrum głównej nawy zaskoczył nas dziwny widok - bardzo wysoki słup, na którym umieszczono węża patrzącego na zgromadzenie. Od razu przypomniała mi się historia ludu na pustyni. Otrzymałem na Drodze ten talizman krzyża. Właśnie tak przeżywałemkrzyż i Chrystusa, jako węża, który chyba chce zniszczyć moje życie. Zgorszenie! Skandal! A dla tych spoza Kościoła, głupota! „Głupi jesteś, że tracisz czas na takie brednie, trzeba żyć i korzystać z życia! Jest jedno i krótkie; nie trać czasu na takie głupoty.” - mówili niektórzy.

 

     Ponieważ zniknął katechumenat na długi czas z Kościoła, jako standardowa droga do wiary, to zniknęła również głębia katechez i weryfikacja stanu wewnętrznego. Tylko nieliczni, święci, drążyli i odnajdywali skarby, jakie dawał Kościół w katechumenacie. Bóg robił z nimi niestandardową drogę wtajemniczenia. Nie szli za ogólnym sprowadzaniem chrześcijaństwa do religii. Odkrywając wulkan skandalu krzyża, dali się porwać i stali się jaśniejącym pochodniami na przestrzeni wieków, przyzywającymi nas do nawrócenia.

 

     Pamiętam rozmowę z pewnym pallotynem, który mówił, że Bóg nie pozwala na zło, tylko je dopuszcza, a dopust jest czymś, czego On nie chce. Kiedy zadałem mu pytanie: a czy smierć Chrystusa była dopustem Boga, czy planem zbawienia Boga? Nie wiedział, co odpowiedzieć.

 

     Aby to pojąć, trzeba to przeżyć. To tak jakbyśmy komuś opowiadali o jakimś pięknym miejscu. Nigdy nas nie zrozumie, dopóki sam tam nie pojedzie i nie skosztuje tego piękna. Dopóki nie znajdzie się wewnątrz piękna i nie pozwoli się przez nie ogarnąć zewsząd, nie pojmie, o czym opowiadam.

 

     Bóg pozwalając nam na upadek, na cierpienie, na krzyż, decyduje się na taki krok, bo wie, że w perspektywie całego naszego życia i jego ostatnich chwil tu na ziemi, jest to może jedyny sposób, by mnie uratować, zatrzymać przed biegiem ku przepaści.

 

     Mój dyskomfort i wyrzut, że nie kocham ojca, który dał mi życie, a czasem, że go nawet nienawidzę, popychał mnie do szukania pomocy. To wydarzenie rozciągnięte w czasie na przestrzeni około dwudziestu lat, krzyczało do mnie: „nie jesteś idealny! Jesteś grzesznikiem! Nie potrafisz kochać! Nie kochasz! Potrzebujesz pomocy. Podobnie było, gdy Bóg pozwalał na moje upadki, gdy zakochiwałem w innej kobiecie niż żona, były dla mnie punktem zwrotnym, by odkryć Miłość do grzesznika. Nie poznałem tego z opowiadań innych, z filmów czy z książek. Empirycznie sprawdziłem, że taka Miłość istnieje. Jaka Ona jest i jak smakuje.

 

     Dzisiaj dziwny duch drąży Kościół, który głosi, że Chrystus przyszedł, aby znikło cierpienie na ziemi. Taki duch, który chce użyć mocy Boga, by usunąć z życia krzyż. Nie prowadzono mnie do zrozumienia języka Boga zawartego w wydarzeniach cierpień. Nie czynię tu żadnego wyrzutu do kogokolwiek. Rozumiem, że z pustego naczynia nie można nalać czegokolwiek. Ale rozumiem tych wszystkich żyjących obok mnie, wijących się w bólu nieznajomości sensu cierpienia swojego i bliskich. Wiem, że nie ma nic sensowniejszego do uczynienia, jak zanieść im to wydarzenie (nie jakaś wiedzę, ale wydarzenie).

 

     Od pewnego momentu Boże oświeciłeś moje całe życie, jego każde wydarzenie. Przepełniła mnie taka wdzięczność za światło, za którym stała jedyna Miłość, która naprawdę mnie rozumie. Zdecydowałem się oddać życie dla zaniesienia innym tego Światła. Nie doznałem rozczarowania. Nie żałuję niczego, co straciłem. Ani zdolności, ani wiedzy, ani pracy. Jestem zadowolony ze swego życia (myślę, że nie skłamię, gdy powiem jesteśmy wraz z żoną). Moje życie to Święta Historia, byłoby profanacją zmienić w nim cokolwiek. Obym dobiegł do końca i nie zwątpił.

 

 

święta historia

_____________________________________________

 

gdyby ojciec, moja matka

nie zakochali się w sobie

moje życie poszłoby inaczej

całkiem

i gdyby nie narodziny moich sióstr

które zajęły uporządkowaną przestrzeń

całkiem inaczej wyglądałby mój świat

 

i gdyby nie ty

która weszłaś w ten świat

i zakochaniem odwróciłaś

całą moją dotychczasową aksjomatykę

gdyby nie ty

życie i świat

miałby wciąż początek

w punkcie ego

 

gdyby nie wszystkie grzechy

moja kruchość i bezradność

nie potrzebowałbym

Ciebie

 

gdyby nie czas

gdyby nie przestrzeń

nie wiedziałbym gdzie i kiedy jestem

 

gdyby nie noc

gdyby nie dzień

wszystko dawno by się skończyło

 

gdyby nie On

gdyby nie Bóg

całe moje życie byłoby bez sensu

gdyby nie On

gdyby nie Bóg

nie byłoby mnie

 

jeszcze dzisiaj mamy szansę

wszystko zacząć od nowa

całe życie poukładać

w świętą historię