gdy wieczorem patrzymy na ulicę...

 

gdy wieczorem patrzymy na ulicę...


 

na ulicach w wietle reflektorów
pob
łyskujzderzaki samochodów
jak nie
miałe umiechy
panien na wydaniu

na skrzyowaniach puszczajoko do siebie
z nadziej
równnadziei
zakochanej dziewczyny
e spojrzy na niten
o którym marzy nocami

przepływamy falprzez drogi
które wyczesuj
z nas siły młodoci
i wyp
łukujschowany w garciach
nasz z
łoty proszek na szczscie

a wszystko dlatego
e rzucamy siw potężne ramiona
eksploatorów ludzkich istnie

w zamian za słodkie obietnice
ycia bez cierpienia

mijamy siebie
szukaj
c do mierci tej Miłoci
która cicho czeka ko
ło nas