lokomotywa
lokomotywa
czarna lokomotywo
która wiozłaś mnie w Sudety
po czterdziestu latach
zobaczyłem cię staruszkę
na bocznym torze
z makijażem
na swych ogromnych kołach
nieźle się masz
jak na twój wiek!
czy coś mi dasz
gdy poproszę cię?
przypomnij mi syk
otwieranych zaworów
wyrzucających kłęby pary
pierwsze szarpnięcie osi
przepiękny taniec wiązarów
na osiach czerwonych kół
przypomnij mi melodie
wybijaną na torach
równy stukot
z zadyszką ba bezdechu
i warkocz dymu nad wagonami
wychylony czekałem zakrętu
by cię zobaczyć
i twój wysoki komin
wypuszczającym uwięzioną
białą duszę szaleństwa
wspominam gromady iskier
wyskakujących z szyn
gdy pędziłaś po trakcie
i twój przenikliwy gwizd
gdy mijałaś
czekających na ciebie
oczy dziewczyn i chłopców
nie spodziewałem się wtedy
że tak zmieni się świat
i zapomni
jak wiele dałaś pasażerom
i ciekawym świata dzieciom
i mnie zakochanym
w podróżach ku szczytom gór
dziś wędrówka moja trwa
nieustannie w podróży
między ludzkimi cierpieniami -
jękiem bezsensu życia
a rozpaczą upadku rodziny
od miasta do miasta
stukot coraz wolniejszych uderzeń serca
przynagla
by nie kontemplować ciszy domu
nie oszczędzać sił
i trwać w nieprzerwanej misji
dostarczania przesyłki
z mistyczną instrukcją ewakuacji
z tonącego okrętu tego świata
między jeziorami
wschodami i zachodami słońca
które pokonuje białe kłęby
skroplonej pary chmur
by dotrzeć do każdego
stęsknionego serca
w pogoni z zegarem
by zdążyć na czas
z pożerającą gorliwością o Twój Dom