troska
troska
przychodzą i mówią:
jak czujesz się?
jest lepiej?
och! nie martw się
modlimy się, Bóg wszystko może!
pamiętaj!
koniecznie bądź dobrej myśli!
... niestety...
ich troska przesuwa te drzwi
za które nie chciałbym wejść
choć wiem
że chcą najlepiej
nie powiem do nich:
- nie czuję się i nie jest lepiej -
... bo zmartwią się
i pęknie w nich struna
co ledwo w nich śpiewa
... bo lękam się ...
bardziej niż wcześniej
czy zdążę przepisać mój grzech
na ziemie obietnic
czy zdołam odkręcić
tyle skrzywionych historii
czy przejdzie koło mnie
okazja roznieceń
płomienia, który przeze mnie
prawie nie płonie
lub zniknął zupełnie
i wołać do Boga też jest na miejscu -
lecz co mu powiedzieć?
... czy żądać znów cudu jak tyle już razy?
przypierać do muru?
i jęczeć o debet
by mieć więcej sił na moje grzechy?!
i chciałbym też w tej chwili ostatniej
to nastawienie posiadać
o którym mówią
że jest „dobre” -
- - nie bać się przejścia na drugą stronę - -
i zrobić to jak najlepiej
to dziwne poczucie
zmieszania lęku ze szczęściem
dobrego lęku
z prawdziwym szczęściem
mikstury której jeszcze nie piłem
pokoju
który nie zmusza mnie
by krzyczeć i jęczeć
dlatego, kiedy do mnie podchodzą
i mówią czułe swe troski
nie wiem co mówić
i lekko uśmiechem
dziękuję za słowo
nie wiedzą, że kuszą mnie
bym zszedł z mego drzewa
i wrócił do życia
którego dzisiaj już nie chcę
że mi zadają cierpienie
zmuszają do walki
by bronić tej perły
którą dostałem
i którą tak bardzo
chciałbym by mieli
to co przeżywam
jest tak intymne
że skłamie go każde słowo
więc lepiej jest milczeć
i czekać przygody