Sekret IV: Krzyż

Piotr Wojciechowski Drukuj E-mail

 

Białe Ukrzyżowanie, Marc Chagall, 1949

 

Sekret czwarty

 

Krzyż

 

Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chwalić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata. Bo ani obrzezanie nic nie znaczy ani nieobrzezanie, tylko nowe stworzenie”

Gal 6,14-15

 

     Co zrobiono z Ciebie i Twego krzyża?

 

     Zawieszono Go na ścianie z wyznaniem: jesteśmy chrześcijanie, musimy bronić krzyża!! Zapomniano o tajemnicy w jaką wprowadza. Częstokroć uczyniono z Twego krzyża znak oznaczania terenu, który należy do nas.

 

     Pamiętam pierwsze lata z żoną. Miałem różne rozterki i natarczywe powątpiewanie. Wychodziłem w śnieżną noc i krzyczałem głośno: „Pomyliłeś się! To nie ta dziewczyna. Dlaczego tak zrobiłeś? Czemu tak trudno jest się nawzajem zrozumieć? Gdybym miał inną żonę, to nie byłoby tak wielkich trudności…” A moja pewność siebie i pycha popchnęły mnie do szukania innej „ukochanej”, która zaspokoi moje oczekiwania.

 

     Gdy patrzę dziś z perspektywy lat, to jedyna trafna diagnoza na mój stan - bufon i hipokryta. Mimo 25 lat w Kościele niewiele miałem wspólnego z Duchem Jezusa. Choć z moich ust spływał potok „świętych myśli”, w sercu skrywałem jedynie gorycz
i bunt na Boga. Dlatego tak łatwo zakochiwałem się w innych kobietach. Jakże wielka była moja bezczelność, gdy zacząłem myśleć, że może Bóg zabierze do siebie moją żonę i zacznę życie z dziećmi u boku nowej, lepszej. Kryłem to wszystko w sercu, by przed obcymi nie prysnął czar mego oficjalnego wizerunku, który kreowałem.

 

     A Ty dalej interesowałeś się i byłeś obok mnie. Nie odrzuciłeś mnie i nie przekreśliłeś. Zacząłem krzyczeć z wyrzutem do Ciebie po nocach, że mnie oszukałeś i związałeś z tą kobietą, przez którą będę cierpiał. I wtedy w największym bólu odpowiedziałeś mi. Wysłałeś o północy trzech aniołów: Bolka, Eugeniusza i Henryka1. I powoli pojąłem, co naprawdę się wydarzyło.

 

     Pokazałeś mi, że przyczyną mego cierpienia nie była żona. Pozwoliłeś na krzyż, którym była moja źle ukształtowana seksualność. Przez nią upadałem wiele razy. Pozwalałeś na to, by mnie ratować. Bo kiedy grzeszyłem, to widziałem, że nie jestem lepszy od innych. Wtedy doświadczałem, że niemożliwe jest wyjść z grzechu samemu oraz, że tylko Ty możesz mnie wyzwolić. Przez ten krzyż spuszczałeś ze mnie pychę, którą byłem napompowany. Pokazałeś mi jedyne drzwi ratunku - dać się upokorzyć, prosić o wybaczenie
i wziąć wszystkie konsekwencje grzechów na siebie. Długo opierałem się, ale Ty byłeś cierpliwy i wciąż wracałeś z pomocą. Musiałem pewnego dnia ostatecznie zdecydować czy chcę kontynuować swój plan, czy wejść w Twój.

 

     Wiele lat trwało budowanie nowych relacji z żoną. Poznałem siebie, moją słabość. Tym krzyżem uratowałeś moje serce pełne pychy i arogancji. Do dziś dzięki niemu, trzymasz mnie w kruchości i ciągłej relacji z Tobą.

 

     Pewnego razu spotkałem człowieka, który powiedział: „mogę się pomodlić nad tobą i cię uzdrowić”. Odpowiedziałem: „ale ja nie chcę”. „Jak to?” - obruszył się. „Ja - odpowiedziałem - nie chcę stracić mego krzyża! Dzięki niemu Bóg ratuje mnie codziennie od nowa”.

 

     Za czasów Pawła apostoła nikt nie wieszał krzyży na ścianach, nie był on nawet znakiem, którym posługiwali się chrześcijanie. Kiedy Paweł mówi, by bronić krzyża Chrystusa, to każdy rozumiał, że mówi krzyżu który każdy z nas otrzymał w życiu. Jest bowiem pokusa, by walczyć z krzyżem, czyli usunąć go z życia. Ta pokusa dochodzi do głosu, gdyż nikt nie pomógł nam oświecić krzyża naszego życia krzyżem jaki miał Jezus Chrystus. Sami nie jesteśmy w stanie tego odkryć.

 

     A jaki był krzyż Chrystusa? Czy to te dwie skrzyżowane belki drewna? Raczej nie. Ten krzyż jest tylko znakiem rzeczywistości, jaką przeżywał On w swej duszy. Krzyża, jaki nosił od wielu lat. Odrzucenie przez naród, który czekał na Niego. To krzyż, który atakował Go codziennie. Dlaczego Chrystus pozwolił by ten krzyż odrzucenia aż po uśmiercenie, dotykał Go
i zadawał cierpienie? Dlaczego nie bronił się? Dlaczego pozwolił, by skazano Go za zło, którego nie zrobił? Dlaczego ciebie i mnie aż tak ukochał po smierć?

 

     Zadawałem sobie to pytanie przez wiele lat. Otrzymywałem różne odpowiedzi. Prawdziwe owszem, ale często powierzchowne, tajemnicze, nie mające związku z moim życiem. Szukałem odpowiedzi
i przyszła. „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu.” Pojąłem, że On po prostu mnierozumie. Rozumiał, jak wielkie mam pokusy, w jaki sposób atakuje mnie wróg. Rozumiał moją tragedię
i udrękę. Jak drąży mnie trucizna i niszczy moje życie, które po prostu stacza się ku piekłu. A On zdecydował się wejść w ten krzyż odrzucenia aż po smierć, bo to był jedyny sposób, by mnie uratować. Jedyny człowiek, który „wydarzył” się na ziemi, który dzięki relacji ze swym Ojcem, nie uległ kusicielowi. Jedyny człowiek, który Kocha Boga ponad wszystko. Tego Człowieka, czyli tę Miłość, Ojciec uznał za godną, by Ją wskrzesić
i wyeksponować tak, by żyła wiecznie. I wystarczy, bym pozwolił, by Ona zamieszkała we mnie, a Bóg też wskrzesi mnie na wieki do Życia.

 

 

misterium krzyża

_____________________________________________

 

przychodzisz zawsze w ostatniej chwili

gdy wydaje się

że koniec już i wszystko stracone

gdy rozum musi zrezygnować

z pewności, że WIE

 

przychodzisz tak

by rozum ukrzyżować

a Wiara w końcu doszła do głosu

by w naszych kruchych ciałach

i jeszcze słabszych duszach

złożyć klucz do nieśmiertelności

antidotum na każde kłamstwo

- Żywe Słowo -

zaliczkę Życia Wiecznego

1- Bolesław Szatyński, Eugeniusz Andrzejewski, Henryk Rhode – katechiści, którzy akurat wtedy prowadzili w Szczecinie konwiwencję ogólnopolską dla prezbiterów