umieram
umieram
8 marca po drugim skrutynium
umieram
gdy staje przed wami
kamienny mur między nami
mam ze sobą tylko Słowo
i tę odrobinę życia -
może wystarczy
by pękły mury Jeryha
by otwarły się otchłanie morza
by spłynęła łza z duszy tęskniącej
za Miłością...
każdy krok to wyzwanie
zmniejszam się
kurczę
dla Niego
wiem, że czasu mam niewiele
by skończyć Jego dzieło
udawanie? rozczulanie?
dalekie to ode mnie
raczej rozpiera mnie młodość
jak pąk magnolii rozchylający płatki
jak pierś żurawia rozcinająca niebo
zamknięty w kruchym ciele
słabnącym z dnia na dzień
w rozpadzie komórek
wulkan walczący o przetrwanie
żagiel w huraganie sztormu
proch wracający do raju
umieram jeszcze bardziej
gdy wracam z tej bitwy
o dusze człowieka
znów straciłem krwi kropel kilka
pijany szukam oparcia u żony
ucieczki od soli cierpienia
tylu zranionych
których noszę w pamięci
umieram
i koniec niechybnie blisko
nie oszukam siebie
żarty dawno się skończyły
choć radość została ze mną
i wciąż rośnie
jak liść na wiosnę
w tym umieraniu jestem sam
niczego nie podejrzewają
lecz ja wiem
że kończy się mój bieg za Życiem
nie uciekałem przed nim
lecz prowadzony powoli
odwagę za przyjaciółkę zyskałem
każdy poranek nadzieję budzi do życia
chciałbym by mieli ją
żeby im się udało -
wczoraj stałem przed nimi
próbowałem wskrzesić w nich iskrę
by wdzięczność rozpalić
resztę dokona Bóg
nie żałuje
ze topnieją mi siły
nawrócenie jest bliżej mnie
niż wczoraj
i jest szansa
że przez tą kruchość
mnie nie ominie