skrucha

 

skrucha


 

zniszczyłem ciebie przychodzc wczoraj
niepokornym wzrokiem daj
c zna
e pojednasi
wypada

i wygldało tak jak gdyby wydarzył sicud
a ja zaspokoi
łem kolejny raz
moje niespokojne
sumienie

i wszystko szło przez długi czas normalnie
po starych uliczkach niedomówie

do skrzyowania
oczekiwa

i wtedy patrzejunie byłem w stanie
w serce z ran
tak głębok
którzadałem
znowu

płakałem wiele tuprzy granicy beznadziei
wci
ąż przyzywajc na pomoc Boga
pytaj
c szczerze
szukaj
c

pewny, e to cierpienie jest dla mnie ratunkiem
by znale
źć wreszcie mój grzech
czeka
łem nadejcia
wiatła

czy bdzie mi jeszcze dane ze skruchstanąć
przed tobi błagao wybaczenie?
czy drzwi do siebie
otworzysz?

nie wiem...

ale to jedno na zawsze mi pozostanie:

nie żądaby spokój był midzy nami
nie
żądaumiechu i pojednania
lecz
żądaupokorzenia
mojego serca

bez oczekiwania