ogrodnik

Piotr Wojciechowski Drukuj E-mail

ogrodnik


 

 

mego serca skurcz

odcina powoli czas

mojego istnienia

 

jest jak ogrodnik wiosną

chodzi wokół mego krzewu

ostrzem ścina moje pędy

i z ust wycieka kropel jęk

- gorycz która mnie otruła

wreszcie kończy drążyć

zakamarki mojej duszy

 

i pamiętam nie przez mgłę

wyrazisty kontur cierpień

gdy wyostrzył swe oblicze

krzyż - przyjaciel odtrącany

posyłany na wygnanie

jak najdalej z mego domu

 

pierwsze chwile z moją żoną

naznaczone wiatrem lęków

podtapiane rzeką łez

zimna kuchnia to nasz dom

nieustanna wojna dwojga serc

kto ma rację?

 

topografia naszych walk:

dom uczucia seks

fascynacje i rodzina

- kto ustąpi?

i przesunie swą granicę?

odda ziemię? straci teren?

 

każdy przekonany „słusznie”

spuszczał krew

i ścinał głowy

pewny, że koniecznie

trzeba „prawdą” nas obronić

 

ale Prawda opuszczona

postawiona przez nas kąt

umierała w lochach

pod podłogą naszych trosk

 

sekatorem bicia serca

ostrzem krzyża

nawałnicą zwarć rozumu

odcinałeś źródła grzechu

 

wybiegałem nocą zimą

na ulicę i krzyczałem:

jesteś tam? słyszysz mnie??

oszukałeś mnie!

wszystko pęka!

Ciebie nie ma

nic nie robisz!

a cierpienie jest tak wielkie

nie wytrzymam drugiej nocy

- - - powiedz coś! odezwij się!

 

przyszła noc następna potem

i waliłem głową w ścianę

hodowany we mnie potwór ego

wił się we mnie

zmuszał walczyć

ranić wszystkich wokół

 

Ty czekałeś gdzieś w ukryciu

tak bezczelnie odsunięty

z cierpliwością mnie znosiłeś

nie skreśliłeś

z listy gości

 

i pamiętam moje zdrady

których chciałem

moje wyuzdane oko

i przemyślne plany zniszczeń

braci którzy stali w poprzek

mych idei

moich roszczeń

 

moje kłamstwa i oszczerstwa

moje modły zmuszające

żeby Bóg to zrobił

czego chcę

moje manipulowanie

drwiny upokarzanie

 

moje dotykanie ran

cierpiących wokół

by widzieli „że są głupi”

pouczenia wymagania

i żądania uległości

 

moje fałszowanie faktów

aby była moja racja

pieszczot dotyk czczej mamony

i zmuszanie innych

do czynienia mojej woli

 

i pamiętam jak patrzyłem

zawsze z góry

że wiem wszystko

mogę karmić biedne kury

- braci którzy coś tam gdaczą

 

ale dzięki Bogu serce

już zaczyna bić nierówno

ostrym kłuciem przypomina

że przychodzi już ten moment

kiedy wszystko będę robić

raz ostatni

a ogrodnik

dojdzie w końcu blisko

i jednym cięciem

mnie odetnie

od tej ziemi

jej udręki gąszcza grzechów

i otworzy złote drzwi

które kiedyś

raz widziałem we śnie

 

jeszcze chwila

uderzenie serca

w nim tęsknota

za Tym

który mnie ukochał