świętość

Piotr Wojciechowski Drukuj E-mail

świętość


 


piękne
niesamowite
było całe życie moje
zaskakujące
i piękne

dyrygent wybijał delikatnie kwantami
takty przemijania
drzewa co roku kwitły
coraz bardziej pewne siebie
rosły miasta
wulkany wybuchały
i moje istnienie
gdzieś po cichu
szukało odpowiedzi:
dlaczego pojawiłem się tutaj?

dziś gdy wyciągają ze mnie siły
grawitacja i choroby
nie mogę wejść na szczyt wieży
by zobaczyć całe miasto z lotu ptaka
i panować

dziś raczej proszę i szukam pomocy
by podnieść walizkę
pełną koniecznego świata
dziś raczej dziękuję
że ktoś sypnął odrobiną życzliwości
i dał mi chwilę ulgi
od trosk

i zasypiając i budząc się
układam sensowność wszystkiego
w jedną niepowtarzalną
przygodę

to piękno życia
nie ma końca
i wylewa się szepcząc
tajemnicze słowo:
świętość