przebudzenie

Piotr Wojciechowski Drukuj E-mail

przebudzenie


 

nadszedł maj

rzepak i bzy rozrzuciły kwiaty

wokół nas

a roje pszczół

rozpoczęły sonatę

na milion skrzydeł

 

ptaki ubierają w świeże kolory

swoje pióra

wiatr wypuszcza

świeży powiew powietrza

smagającego naszą twarz

 

a w ludziach kipi radość

jeszcze tłumiona przez porządność

sekundy przyspieszają

i czas przestaje się wlec jak żółw

zakochani rodzą się

jak grzyby

po opadającej rosie poranka

 

a do mnie... powracają

tamte maje grudnie i kwietnie

wiosny i święta

z których zrobiłem

poligon moich żali i oczekiwań

radość zmieszana z pragnieniem

by pójść do wszystkich

którzy chcieli dać mi

odrobine radości i uśmiechu

lecz ja nie dałem się położyć

na łopatki wdzięczności